Kilkunastu jeźdźców i brak zasad.
Odkryj zdjęcia z kolekcji Kok-Boru.
Poznaj historię kolekcji Kok-Boru
O tych legendarnych jeźdźcach można powiedzieć jedynie, że jeżdżą skutecznie. Trudno doszukać się tu porozumienia czy harmonii między jeźdźcem a wierzchowcem. Prowadzą konie twarda ręką, brawurowo, szarpiąc… z pysków często cieknie piana wymieszana z krwią. Podobno najlepsze konie do Kok-Boru to takie, które w tej walce też chcą brać czynny udział, zacięte, szybkie, zwrotne, silne, kopiące, walczące z koniem przeciwnika z taką samą zapalczywością jak ci, co w siodłach.

‘Kok-Boru’ w Kirgiskim oznacza „szary wilk”. Na rozległych dolinach i górskich łąkach wypasano stada owiec, krów i koni. W tym trudnym górskim klimacie zwierzęta gwarantowały przeżycie. To one były skarbem najpilniej strzeżonym. Pasterze prowadzili nieustanną wojnę z wilkami zakładającymi się do stad. Nie mieli broni, więc gonili wilki dopóki zwierzę nie padło. Potem „bawili” się jego ciałem, walcząc o nie ćwiczyli zręczność.
Tak było tysiące lat temu…

Później grano ciałem owcy albo kozy. Jeźdźcy nie dzielili się na drużyny, każdy walczył sam. A najsilniejszy, któremu udało się wyrwać kozę i uciec pogoni, zatrzymywał ją, jako nagrodę. Nagrodę następnie zjadł. Kiedyś gra ciągnęła się całymi dniami, a w walce nie było żadnych ograniczeń. Walczono brutalnie wpadając na siebie końmi. Konie uczono gryźć przeciwników. Okładano się batami i ściągano z siodeł wprost pod kopyta.

Minęły tysiąclecia a w Sary-Mogol mężczyźni grają z taką samą zapalczywością. Oficjalnie, zasady gry zostały spisane, w 1949, ale tu raczej pielęgnuje się grę zgodnie z tradycją, kiedy to zasad nie było. Właściwie wszystko jest dozwolone.

Jeźdźcy w szale i amoku nie respektują nawet naturalnych granic. Rozpędzone konie raz po raz wpadają na skarpę, galopują górą, wpadają w tłum oglądających. W walce o kozę nic się nie liczy.



